Start w nieznane czyli wyjazd w poszukiwaniu lepszego jutra.
Niedługo stuknie mi pięć lat odkąd zdecydowałem się na desperacki krok, czyli wyjazdu na emigrację .Wyjazdu bardzo trudnego bo tak naprawdę w ciemno.No nie zupełnie, bo na przedniej szybie autobusu widniał napis Anglia.
Przyjechałem tutaj z łapanki czyli
zrekrutowany przez jedna ze śląskich agencji pośrednictwa pracy , z
która wszystko układało się dobrze ,do momentu usadowienia
mojego,,siedziska,,na fotelu autobusu rodzinnej firmy przodków
Krzysztofa Columba ,która zwie się Columbus - o ironio losu !
Po 48 godz jazdy dotarłem w końcu do uroczego
miasta Scarborough .
Sam jak palec z padnięta baterią w komórce , a umówiony
samochód na dworcu oczywiście nie czekał , bo ktoś starym angielskim
zwyczajem -oczywiście nawalił.Był to piątkowy wieczór ,wiec było by to
raczej dziwne ze strony angielskiego gentelmena.Bo kiedy jak kiedy ,ale
w piątkowy wieczór jego miejsce jest w pubie.Jakoś sobie wtedy
poradziłem i dzisiaj się z tego śmieje , ale wtedy nie było mi naprawdę
do śmiechu.Kończąc i chcąc w jakiś sposób spuentować to dzisiejsze
pisanie >dobra rada :
>Rodaku jeśli wybierasz się na wyspy -a
jest to twój pierwszy raz -Pamiętaj nigdy w piątek !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz