sobota, 9 listopada 2024
...słupek na termometrze za oknem oscyluje w granicach -16 stopni Celsjusza. Pare dni temu zdarzyło się nawet - 20 .Bieszczadzkie niedźwiedzie śpią w swoich gawrach gdzieś na połoninach mając wszystko daleko w dupie . Ja natomiast w tych ekstremalnych warunkach muszę jakoś dać sobie rady .Własnie dzisiaj mija miesiąc mojego pobytu w ojczyźnie .Każdego roku o tej porze przez ostatnie lata w moim żołądku występował skurcz .Związany on był z tym , że znów zostawiam bliskich i wyruszam w świat .Kiedyś nawet próbowałem dociec w swojej pamięci i szukać przyczyn tego dziwnego uczucia .Ba Usiłowałem go nawet nazwać , bo skurcz jak skurcz ale ma on swoje umiejscowienie gdzieś w mojej psychice .Według mnie jest syndrom ,,Rzucenia się na głęboka wodę . Za moich czasów kiedy to jeszcze nie robiło się eksperymentów oświatowych czyli gimnazjum aby po kilku latach je zamknąć. W każdym razie w naszej starej podstawówce był obowiązek uczęszczania na lekcje z nauki pływania .Mniemam ze gospodarka w tamtych czasach borykała się z zasileniem kadr w żegludze morskiej czy śródlądowej.Stąd tak wielki i powszechny nacisk na pływaków.
Pamiętam doskonale uczucie kiedy to rosły wysportowany mięśniak w pomarańczowej koszulce (czytaj- ratownik) oswajał 9 letnie dzieciaki z woda .My wtuleni w siebie jak kurczaki , kiedy to nad podwórkiem krąży jastrząb ,mieliśmy ten właśnie skurcz o którym pisze powyżej. Lata lecą. Przybyło wzrostu ,wagi ,życiowych doświadczeń ale syndrom głębokiej wrósł we mnie i nie odpuszcza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz